Pobudka, przepakowanie, śniadanie i szukamy transportu na lotnisko Galeao. Teoretycznie jest bus, ten sam którym tu przyjechaliśmy, ale nie wiadomo, o której godzinie, podobno rzadko chodzi. W recepcji radzą wziąść taxi... Decydujemy się na bus i nawet dosyč szybko udaje nam się go złapać przy plaży. Przystanków brak, trzeba koczować przy ulicy i pomachać ręką. Fakt, że działa. Liniami GOL lecimy do Curitiby. Busik do centrum, sporo hoteli, więc jest w czym wybierać, ceny ok. 100 reali za noc. Miasto spore, ale mało turystyczne, zupełnie inne niż Rio, np. w ogóle nie ma sklepów z pamiątkami. Ale to dobrze...
Schodzimy całe centrum, ludzi sporo, ale jakoś tak sennie. Po mieście krążą nietypowo długie autobusy, chyba tylko na prostych odcinkach, bo nie mam pojęcia, jak można nimi skręcać. Do tego są jeszcze śmieszne, zabudowane przystanki, gdzie wchodząc trzeba skasować bilet.