Przez booking wybieramy trzy najfajniejsze hotele, wszystkie są raczej blisko, więc na skuterku jedziemy na rekonesans. Tym bardziej, że nasz Lumbung został już zarezerwowany i nie ma miejsc. Melgrove okazuje się być słaby, do Floating Paradise na drugiej stronie wyspy nawet nie docieramy, bo dojazd jakiś sekretny i oczywiście bez oznaczeń, wybieramy DEEP SKY, bungalow z bardzo zadbanym otoczeniem Jedyny problem, że właścicielka jutro wyjeżdża i nie będzie komu ogarnąć śniadania, itd. Ale jest na tyle miła, że proponuje nam, że możemy zostać na terenie sami, zostawi nam coś do jedzenia i będziemy sobie jakoś radzić. Zawsze to jest jakiś pomysł:)
Spakowani, chcemy się zbierać, ale okazuje się, że ktoś odwołał rezerwację w naszym Lumbungu, więc szybka decyzja i zostajemy.
Znowu skuterem na plażę, przy okazji przejeżdżamy chyba całą wyspę, oprócz jej północnej części.
Wieczorem na miasto, o ile te kilka ulic na krzyż można tak nazwać:) Między przystaniami jest coś w rodzaju nocnego targu, można kupić rybkę, kalmara, panie przyrządzą na grillu. Obok na trawie rozłożone płachty, ludzie siedzą i biesiadują. Biesiadujemy i my.