Raczej skromne śniadanie i przez dzielnicę biurowców idziemy do Marina Bay. Monumentalne budynki i setki ludzi w garniturach i garsonkach, wszyscy się gdzieś śpieszą. Dochodzimy do Marina Bay Sands, trzech budynków połączonych na dachu jakimś dziwnym, płaskim i nieforemnym kształtem. Trzeba przyznać, że cała okolica wypieszczona, wszystko ładne, zadbane, palmy, krzewy, są nawet świąteczne choinki:). W centrum handlowym na dole same znane marki: Hermes, Gucci, Chanel, więc na wszelki wypadek nie wchodzimy. Przy brzegu przycumowane/przymocowane dwie duże bryły sygnowane Louis Vitton, więc luksus pełną gębą.
Chwilę dalej zaczynają się Garden by the Bay i to jest dopiero wypas: na ogromnej powierzchni rzeki, jeziora, parki, knajpy i dwie olbrzymie kryte szkłem budowle. W środku drzewa, rośliny i Bóg wie, co jeszcze. A całość powierzchni zabudowana ścieżkami, ławeczkami, rzeźbami, mostkami nad jeziorkami pełnymi ryb i dziwacznymi, obrośniętymi roślinami konstrukcjami mającymi symbolizować drzewa. To wszystko musiało kosztować krocie, ale efekt jest piorunujący - nowoczesnie i stylowo, naprawdę warto zobaczyć. Obiecujemy sobie, że wrócimy, jak się ściemni i idziemy coś zjeść. Przechodzimy fikuśnym, szklano-aluminiowym mostem w stronę Teatru Espalanade. Tutaj trwają przygotowania, wieczorem jakieś koncerty i obchody 50-lecia uzyskania przez Singapur niepodległości.
Idzimy do Little India, po drodze mijamy Bugis, kolejny bazar ze świecidełkami i różnymi takimi. W międzyczasie zaczyna mocno padać i wcale się nie zanosi, że przestanie. Kupujemy więc parasolkę z wielce oryginalnym napisem 'I love SG' i dochodzimy do Little India. A tutaj zupełnie inny świat, indyjska enklawa w centrum nowoczesnego miasta; niska zabudowa, kobiety w sari, faceci z wąsami, wszędzie hinduska muzyka, zapyziałe, klimatyczne knajpki. I naprawdę dobre jedzenie, ceny wyższe od indyjskich oczywiście, ale jaki wybór...
Na deser masala tea:)
Dokoła Little India powoli rosną wieżowce (tak samo zresztą jak w Chinatown), ciekawe, jak długo jeszcze tradycja będzie się opierała nowoczesności.
Wracamy, Na wybrzeżu sporo ludzi, koncert trwa, otworzyli jakąś wystawę na platformie na wodzie, wszystko ładnie oświetlone, idziemy do Gardens. Tam też się dzieje, gra muzyka, drzewa migają światłami, ludzie fotografują...
Czas na nas, przy promenadzie bary na świeżym powoetrzu, masa ludzi, ale znajdujemy stolik, coś jemy i do hotelu.