Samolot taki sam, jak poprzednio, dwupiętrowy Airbus, za to tym razem cały pełny. Od początku wszystko się nie układa: trzecie miejsce obok nas zajęte, więc nici z jakiegokolwiek wygodniejszego spania, potem nie starcza dla nas makaronu z rybą i jemy wołowinę z kartoflami a na koniec okazuje się, że nie działa dźwięk w jednym tzw. systemów rozrywki w samolocie. I jak tu żyć prżez następne 13h? Zgłaszam to stewardessie, ona mówi, że samolot pełny i raczej nie ma szans, żeby nas gdzieś przesadzić, masakra... Mówi się trudno. Ale jednak szczęście uśmiecha się do nas, stewardessa przychodzi i mówi, że coś znalazła, pakujemy się więc i idziemy a ona prowadzi nas do business class:) Tutaj raj: dużo przestrzeni, można się spokojnie położyć, bajka po prostu. Naprawdę przyjemnie:)
Wyspani i wypoczęci pochłaniamy śniadanie (wyciskane soki, gorące croissanty, i takie tam drobne przyjemności). Nawet trochę żal, gdy lot ma się ku końcowi.
W Londynie pochmurno, ach ta pogoda w Europie... Zmieniamy terminal i spokojnie czekamy na lot do Wawy.