Lot ok. 10godzin, samolot nawet w porządku, za to pełniuteńki Niemców jadących na wczasy. Ale nie ma co narzekać bilety byly w okazyjnej cenie.
Lądujemy o 13:30, więc o całą godzinę wcześniej niż w planie. Tak, tak, Niemcy klaskali:)
Do kontroli paszportowej masakryczna kolejka, w której sterczymy półtorej godziny, pozytywny aspekt, że już nie trzeba czekać na bagaż, stoi sobie grzecznie gdzieś w kąciku... Lotnisko malutkie, na zewnątrz niezły tumult, autokary, przewodnicy, my wymieniamy € na CUC i już możemy zacząć wydawać.
Dwa słowa wprowadzenia: na Kubie są dwie waluty: CUC (kurs wymiany 1€=1,09CUC) i CUP (1CUC=25CUP). Za tą pierwszą można kupić wszystko (teoretycznie przynajmniej) a ta druga jest przeznaczona dla Kubańczyków i można za nią kupić tylko podstawowe artykuły żywnościowe. Ale biorąc pod uwagę wysokość zarobków - nie jest tego za dużo, ludzie normalnie zarabiają 20-30CUC.
Tiaaa, sympatyczna pani z tabliczką taxi życzy sobie za transport do Varadero najpierw 36 potem 30CUC. Wyboru zbytniego nie ma, bo wokół same autokary, cóż, moim łamanym hiszpańskim informuję ją, że skorzystamy, ale musi być jeszcze ktoś, żebyśmy podzielili koszt. Taksówkarze są solidarni, jak zagaduję, że jednego, co przywiózł ludzi na lotnisko, to odsyła mnie do regularnych taksówek, z którymi już gadałem. W końcu trafia nam się się jakaś parka i jedziemy do Varadero, 36 kilometrów, niestety, taksówką mocno standardową a nie starym, amerykańskim krążownikiem szos, których jest tu całkiem sporo.
Nocleg zarezerwowałem przez mycasaparticular.com jeszcze w Polsce (rezerwacja i potwierdzenie lotu była potrzebna do załatwienia tzw. Tarjeta de turista - Ambasada Kuby w Wawie na Domaniewskiej, koszt 22€). Karta jest konieczna do wjazdu na Kubę i można ją też załatwić na lotnisku, ale tu kosztuje już 75€.
Nocleg wyszedł dosyć sporo, bo 30€+10€ prowizji i to w ciemno, ale nie było innego wyjścia. Taxi dowozi nas na miejsce, zostawiamy rzeczy, chwila odpoczynku i idziemy na miasto. O ile oczywiście można to nazwać miastem:) Varadero to dziura z marną infrastrukturą, jedna główna ulica, gdzieniegdzie sklepy z pamiątkami, ale jak chcieliśmy coś zjeść, to już był problem: jedna knajpka z cenami zaczynającymi się od 10CUC albo jakaś Cafeteria Cubanas z piwem, spaghetti i pizzą. Spaghetti nawet dało radę, ceny za jedzenie 1-3CUC, piwo 1-2CUC. Ale wszystko rekompensuje plaża: świetny piasek, seledynowa woda, plaża ciągnie się kilometrami. Nawet sporo ludzi, ale przeważnie Kubańczycy, turyści siedzą pewnie w hotelach AI. Ceny w knajpkach i w sklepach zbliżone i od czapy: duża woda 1,5-1-7CUC (6-7zł), piwo 0,33l 1-5-2CUC.
W międzyczasie okazało się, że w aparacie nie mam karty pamięci, została w laptopie, masakra. Chciałem kupić, ale jest tylko w jednym jedynym sklepie i kosztuje chyba 30CUC, więc stwierdzam, że iPhone robi równie ładne zdjęcia:)
Nie dajemy rady długo chodzić, ok. 21-ej dopada nas zmęczenie, nie dziwne, u nas jest już 3 w nocy...