Śniadanie i 8:00 pakujemy się do auta, które ma nas dostarczyć na wyspę Gili Air. Całość, łącznie z biletem na łódź kosztuje 130k od osoby. 2,5 h później jesteśmy w Bengsal, skąd płynie łódź na Gili Air. Na łódkę trzeba iść przez wodę, z walizką nie jest łatwo. Gili Air jest blisko, kilkanaście minut i jesteśmy na miejscu. To dobrze, bo warunki podróży nie były zbyt komfortowe.
Wysiadamy i szukamy hotelu. Coś ciekawego i niedrogiego znajdujemy dopiero na północy wyspy, Nelly Homestay, ceny zbliżone do Lombok, płacimy 200k za noc.
Gili Air to nieduża, rajska wysepka, całą można przejść w jakieś 2 godziny. Nie ma tu w ogóle samochodów, widziałem kilka skuterów, ale elektrycznych, większy transport odbywa się dorożkami. Istny raj po prostu. Wokół wyspy ciągną się hoteliki, knajpy, sklepiki, atmosfera sielska, pełny relaks. Obchodzimy całą wyspę, z częstymi przystankami na obiad, deser, koktajle, itd. W jednej z knajp obserwujemy zachód słońca, rewelacja. Ceny generalnie trochę wyższe niż w Kucie na Lombok, oczywiście przez turystów, sami biali.