No i Warszawa
Krótkie podsumowanie:
W SUMIE
- 7 przelotów samolotem, Qatar i Air Asia
- przemieszczaliśmy się na piechotę, skuterami, busem, metrem, speed boatem, łodzią,
MIEJSCA
- Pekin - interesujący, chciałbym tam jeszcze wrócić
- Lombok - pod kątem wypoczynku nieszczególnie, ale trekking na Rinjani to niezły temat
- Gili Air - nieustannie rewelacja, jedno z moich ulubionych miejsc, które do tej pory odwiedziłem
- Bali - duża i różnorodna, też myślę, ze warto tam wrocic. Miejscami mocno turystyczna i komercyjna
- Kuala Lumpur - nie i jeszcze raz nie. Paskudny klimat i nic ciekawego
LUDZIE
- Pekin i Kuala Lumpur - bez rewelacji. Mam wrażenie, ze maja cię gdzieś
- Indonezja (poza nielicznymi sytuacjami) - bardzo sympatyczni, wiecznie uśmiechnięci, mimo, ze zwykle nie powodzi im się najlepiej. A na Gili to już zupełnie wyluzowani
CENY
- Pekin - akceptowalne
- Indonezja - taniutko, chyba jeden z tańszych krajów w Azji
- Kuala Lumpur - zależy gdzie, ale tez raczej tanio
JEDZENIE
- Pekin - zbyt krótko, żeby coś stwierdzić, generalnie nie jestem zwolennikiem tej kuchni
- Indonezja - tak, to jest to, co lubię. Moje ulubione gado-gado, czyli warzywa w sosie z orzeszków ziemnych, do tego olah-olah i wiele innych. I oczywiście świeża ryba z grilla. Tanio i smacznie
Kuala Lumpur - większość posiłków jedliśmy w tanich hinduskich knajpach. Pycha. A przepyszna masala tea za 2 zł (w Polsce 11 zł)