Prom dosyć duży, oprócz ludzi zabiera również auta. Można siedzieć na zewnątrz albo w środku w klimatyzacji. Pogoda ładna, my spragnieni słońca oczywiście na zewnątrz. Prom się wlecze, 3,5 godziny i jesteśmy na Koh Phangan.
Masa taksówkowych naganiaczy, za transport do hoteli chcą po 150 baht od osoby, nas jest czwórka, negocjuję, w końcu staje na 500.
Hotel Loyfa znalazłem na bookingu, trzy gwiazdki, basen, śniadanie, przy plaży, przestronne bungalowy. Obok sklepy, knajpy, itd.
Ogarniamy się, wypożyczamy skuter (200 baht za 24h) i jedziemy we dwójkę na Full Moon Party na plażę Haad Rin. Kawałek jest, jedziemy jakieś 40 minut, na miejscu tłumy, sprzedają alkohol, malują ciała farbami fluorescencyjnymi, szykuje się gruba imprezka. Tabuny młodzieży piją, tańczą, na plaży jest kilkanaście-kilkadziesiąt dyskotek, każda głośno gra, co chwila płoną jakieś litery, można poskakać przez płonącą linę, itd., do morza sikają i chłopcy i dziewczęta. Te drugie bez krępacji.
Zmywamy się po drugiej, w hotelu jesteśmy około trzeciej.