Hotel przyjemny, kilka minut spacerem od plaży Jimbaran, ale rano okazuje się, że nie ma wolnych miejsc na kolejną noc. Więc szybko znajduję inny, Srikandi Inn, niedaleko, też w miarę blisko plaży. W południowym upale zmieniamy hotel i na plażę. Tu pustawo, może dlatego, że strasznie gorąco, sama Jimbaran ma na oko jakieś 1-2km, szeroko, ładny piasek, gdyby jeszcze ktoś tu czasami posprzątał, byłoby bosko. Na plaży knajpy, jedna obok drugiej, jemy rybę, trzeba przyznać, że bardzo smaczna, ale ceny mocno turystyczne: jedna porcja ryby (1,5kg, ale bez ości i głowy sporo mniej) z ryżem, sok i woda kosztuje w przeliczeniu prawie 80zł.
Wracamy, bo chcemy podjechać do świątyni Uluwatu, ale obiecany w naszym hoteliku skuter się gdzieś zdematerializował i musimy czegoś szukać na mieście. Zajmuje to chwilę, ale po 15min podjeżdża fajna, mocna maszyna (150cc), wypełniam i podpisuję jakiś papier i gotowe. W międzyczasie zaszło słońce i na Uluwatu jest za późno, więc jedziemy w drugą stronę, do Kuty. Ruch spory, nawet korki, trochę błądzimy, szukając jakiegoś kantoru i agencji turystycznej. W końcu parkujemy przy jakiejś ulicy ze sklepami i ruszamy na poszukiwania. Kantor jest: z najlepszym kursem jak dotąd (14.075 IDR za dolara, na lotnisku i przy plaży było 13.500), więc korzystamy z okazji. Znajdujemy też agencję, jak się potem okazuje jedną jedyną. Tam, po dłuższej gadce ustalamy dalszy plan i rezerwujemy przejazd do Ijen, Bromo i Surabaya na Jawie. Koszt: 6.000.000 IDR za dwie osoby, czyli około 800zl od głowy, w tym transport Bali-Jawa, prom, wejście na Ijen i Bromo, dwa noclegi, transport do Surabaya. Drogo, ale ceny, które miałem z Internetu były jeszcze wyższe...
Wymęczeni kurzem i lepkim powietrzem wracamy do hotelu. Mimo późnej pory, ruch na ulicach nie słabnie, ja ostrożnie, cały czas trzymam się lewej strony, nigdy nie wiem, kto ma pierwszeństwo w tym ruchu lewostronnym.