Odwożą nas do hotelu, po drodze całe towarzystwo w busiku zgodnie chrapie.
Śniadanie i jedziemy, tym razem z parą amerykańskich Chińczyków, zresztą przemiłych i młodą Kanadyjką. Niestety, nasz busik jest tragiczny, strasznie głośny i nie działa klimatyzacja, nawet nie można oka zmrużyć. Tak się męczymy aż do Probolinggo, tu zostawiamy Kanadyjkę i zmieniamy auto.
Jeszcze półtorej godziny, droga-straszne zawijasy i jesteśmy na miejscu, w okolicy wulkanu Bromo. Dziura straszna, hotelik mizerny, cóż, coś jemy i zmęczeni kładziemy się spać. 250km z Banyuwangi do Bromo i cały dzień w busie, masakra...