Na ten dzień mieliśmy ambitny plan, żeby pojechać (popłynąć) do Macau. To dawna portugalska kolonia, dojazd promem ok. 1h z HK. Już nawet pojechaliśmy na wyspę Hong Kong, skąd odjeżdżają promy, ale w końcu zrezygnowaliśmy, bo znowu zrobiło się późno i tradycyjnie włączył nam się szwendacz. Niestety jest sobota i wszędzie tłumy ludzi. Zachęcony informacjami z internetu chciałem kupić walizkę, ale ceny naprawdę bez rewelacji. Niby można się targować, ale ceny wyjściowe zbliżone do polskich, więc się poddaję. Tak, czy inaczej będzie trzeba kupić jakąś dodatkową torbę, bo ilość kupionych rzeczy jest spora...
Wracamy promem na Kowloon i chodzimy, chodzimy, chodzimy. Zaglądamy do Kowloon Park, największej chyba osady zieleni w mieście; można tam odetchnąć od tego tłumu na ulicach. O dziwo, wcale nie ma tam dużo ludzi, wszyscy tłoczą się na ulicach i w sklepach.
A, i jeszcze jedno, do sklepu Diora stała kolejka:)
Na tym kończę mój opis, bo nic spektakularnego się nie wydarzyło.