Rano (w teorii, bo jest ok. południa) po małym śniadaniu w pobliskiej knajpce wyruszamy na podbój Disneylandu. Dojazd z kilkoma przesiadkami, ale wszystko szybko i sprawnie, tak że jesteśmy na miejscu po ok. 30-40 minutach. Ostatni odcinek, z Sunny Bay obsługiwany jest przez pociągi oznakowane postaciami Disneya, głównie Myszką Miki. Robi to wrażenie. Na miejscu trochę siąpi a potem ni z tego, ni z owego zaczyna padać deszcz. I tak przez cały dzień; można rozróżnić dwa rodzaje deszczu: mocny i bardzo mocny. Po zakupie najdroższej w moim życiu parasolki, oczywiście sygnowanej myszką, zaczynamy, głównie skupiając się na atrakcjach, które są pod dachem.
Kilka ogólnych uwag: Disneyland w Hong Kongu jest raczej mały, sporo mniejszy niż ten paryski, na obejście wszystkich atrakcji spokojnie wystarczy cały dzień. Nie wiem tylko, jak z kolejkami, które pewnie były sporo mniejsze ze względu na pogodę. Na koniec jeszcze fajerwerki i powrót do domu. Jeszcze raz pochwalę system transportu w HK, jakoś bez większych problemów udaje się rozładować ten cały tłum, który wyszedł z Disneylandu.