Rano śniadanie na tarasie na dachu, budynek, w którym mieszkamy góruje nad innymi, wiec widoki są naprawdę niezłe.
Idziemy do Bramy Damasceńskiej i potem autobusem do Autonomii Palestyńskiej. W busie sami Arabowie i turyści, daje się również słyszeć ojczystą mowę.
30-40 minut i jesteśmy w Betlejem, przez punkt kontrolny przejeżdżamy bez sprawdzania. Na miejscu otaczają nas nachalni taksówkarze, ale jakoś udaje nam się wyrwać. Jak osiołki podążamy za grupą, która mam nadzieję, wie dokąd idzie, bo jakichkolwiek informacji brak. Przechodzimy przez typowe arabskie miasto; tłok, gwar, stragany, kebaby. Na placu przed Bazyliką Narodzenia Pańskiego swojskie symbole; choinka i szopka, ale sama kaplica jest mocno zaniedbana. Niby coś tam remontują na zewnątrz, stoją jakieś szlabany, ale w środku naprawdę bez rewelacji, brudne ściany, itd. Ludzi mało, tylko kilka grup, wiec stosunkowo szybko udaje nam się dostać do Groty Narodzenia. Potem idziemy jeszcze ca. 5min do Groty Mlecznej (Milk Grotto). Taksówkarze namawiają nas na kurs do Herodion i do muru, gdzie są graffiti Banksy'ego. Stoimy krótko z czasem, poza tym ceny powalające, chciał chyba ze 250 szekli. Kupujemy kilka mniej lub bardziej badziewnych drewnianych figurek po cenach ewidentnie turystycznych. Za to jedzenie w Betlejem jest tanie i smaczne, falafel za 5 szekli.
Trochę się pogubiliśmy, ale jacyś przyjaźni nastolatkowie wskazali nam drogę i w końcu lądujemy na przystanku.
Z powrotem w Jerozolimie na szybko szukamy busa, który zawiezie nas na Wzgórze Oliwne, bo chcemy zdążyć na zachód słońca, ok. 17-ej. Udaje się, potem krótki spacer i jesteśmy w punkcie widokowym, 'must see' każdej wycieczki, która przyjeżdża do Jerozolimy. Warto, szkoda tylko, że słońce już zaszło a poza tym jakoś niebo mało przejrzyste.
Schodzimy w dół pierwszą ścieżką, dosyć stromo, ale dzięki temu szybko, chcieliśmy jeszcze zajrzeć do Cerkiew św. Marii Magdaleny ze złotymi kopułami, ale gdzieś nam się zgubiła po drodze. Mijając po drodze cmentarze dochodzimy do murów miasta i wchodzimy Bramą Gnojną i znowu jesteśmy przy Ścianie Płaczu. Trwa szabat, dużo modlących się Żydów, widok naprawdę zapadający w pamięć.