Ze względu na walizki znowu rezygnujemy z dalla-dalla i zamawiamy taksówkę do Stone Town. Również dlatego, że chcemy zdążyć na prom o 9:30.
Umówiona na 7:50 taksówka przyjeżdża oczywiście później (jak to mówią; pole, pole - powoli, powoli i hakuna matata - no problem), po drodze jeszcze tankujemy i w Stone Town jesteśmy dopiero na 10:30. Po drodze łapie nas pierwszy zanzibarski deszcz, kupujemy też lokalną kartę SIM za 5k szylingów, żeby jakoś być w kontakcie. Kupujemy bilety na prom o 12:30 (35$ od łebka), zostawiamy dużą walizkę w hotelu, w którym spaliśmy poprzednio i z podręcznym bagażem idziemy do promu.