Geoblog.pl    Piotro    Podróże    Wyspa duża i kilka mniejszych    Nieoczekiwany postój
Zwiń mapę
2018
13
mar

Nieoczekiwany postój

 
Madagaskar
Madagaskar, Belo Tsiribihina
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9568 km
 
Prądu rano znowu brak, na śniadanie ryż, kawy/herbaty też nie ma. Nasz kierowca ma być o 7:00, ale ani widu ani słychu. Około 10-ej w końcu jest, przeprasza, ale policja nie pozwoliła im w nocy wyjechać z Morondavii i musieli czekać do rana. Ładujemy się do auta 4WD i w drogę. Wyjeżdżamy z wiochy, po lewej i po prawej sporo baobabów, droga wręcz masakryczna, gdyby nie napęd na 4 koła, to pewnie nie dalibyśmy rady. W trakcie okazuje się, że zostawiliśmy telefon, więc wracamy. Potem już na spokojnie po wertepach i błocku, jakieś dwie godziny i dojeżdżamy do promu na rzece Tsibirihina. Nie wiem, czy można to nazwać przystanią, ale faktem jest, że tutaj można przeprawić się na drugą stronę rzeki. Są panie ze straganami, gdzie można się napić i posilić, są chłopcy, którzy noszą rzeczy z i na barki i nawet jakieś daszki z trzciny, gdzie można się schować przed palącym słońcem. Niezły ruch, ludzie się kręcą, barki przypływają i odpływają a my czekamy na łódź, która przetransportuje naszą terenówkę i nas na drugą stronę rzeki. W brzuchach burczy, więc kierowca zostaje z autem a my płyniemy na drugą stronę jakąś towarową barką. Tutaj motocyklowy tuk-tuk i do miasteczka.
Belo / Tsiribihina: są sklepy, apteka, hotele, to główne miejsce na postój dla jadących na północ do Tsingy. Jesteśmy przed sezonem turystycznym, w dwóch w miarę rozsądnie wyglądających restauracjach nie ma jedzenia. Więc decydujemy się na malgaski obiad: ryż z fasolą nawet niezły.
W planie mieliśmy jeszcze drogę do Tsingy, jakieś 4h na północ, ale zrobiło się późno i musimy tu zostać na noc.
Hotel Karibo całkiem sympatyczny, szczególnie biorąc pod uwagę ostatnie miejsca, w których spaliśmy: jest wiatrak, bieżąca woda (miejscami trochę żółta, ale cóż) i prąd.
Spacer po wiosce, duża nie jest, ale coś się dzieje, gra muzyka, nawet jest jakieś disco, po ulicach chodzą młode laski. Jako ciekawostka: woda w sklepie kosztuje 2300, czyli jakieś 2,3zl, ale zimna z lodówki to koszt już 3000. I chyba tylko jeden sklep ma taką.
Ponieważ od kilku dni nie działa karta SIM kupiona na lotnisku (operator Airtel) kupujemy drugą, tym razem od Telma (1GB za 25000, czyli jakieś 25zl). Ta działa. Na Madagaskarze jest trzech operatorów i co ciekawe mój telefon na roamingu łączy się tylko z Airtel w ogóle pomijając Orange i Telmę, mimo, że tej pierwszej nie ma a te dwie pozostałe są. I nic nie pomaga ręczne przełączanie operatora, itd.
Z przewodnikim idziemy na kolację, trochę na uboczu, ale cały czas przy głównej drodze jest duży, postkolonialny hotel, jak się okazuje prowadzony przez Francuzów. A wyglądało na to, ze jesteśmy jedynymi białasami w okolicy. Zbytniego wyboru nie ma, zamawiamy omlet, spaghetti i piwo. Mają zimne:) Spaghetti przygotowane przez Europejczyka dla Europejczyka na Madagaskarze to po prostu ugotowany makaron, bez sosu, przypraw, bez niczego. Jem trochę i się zatykam, dobrze chociaż, że omlet w porządku.
Mile rozochoceni piwkiem wracamy po ciemku do hotelu, oświetlenia ulicznego brak, życie pomału zamiera.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Piotro
Piotr O
zwiedził 18% świata (36 państw)
Zasoby: 298 wpisów298 21 komentarzy21 955 zdjęć955 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.05.2019 - 17.11.2019
 
 
21.06.2018 - 30.06.2018
 
 
08.03.2018 - 25.03.2018