Godzina i trochę lotu i jesteśmy na miejscu. Łapiemy bagaże i pakujemy się do jakiegoś busa, który jedzie na Khao San Road. Hotel mamy w okolicy, nie na samej Khao San, ale na ulicy obok, chcę, żebyśmy trochę pospali a tam impreza trwa do rana. Niestety, nie wziąłem pod uwagę, że imprezy z Khao San rozpełzły się po sąsiednich ulicach i nasza nie jest wyjątkiem: gwarna, pełno ludzi, knajpy, muzyka live. Zobaczymy...
Jemy coś na ulicy, taniocha, półgodzinny masaż stóp za 100 baht / 11zł od głowy, wracamy. Wybieramy się do Chinatown, ale nagle lunął deszcz, pada i pada, dosyć mocno.
Jak tylko przestało, wychodzimy, łapiemy taxi i do Chinatown. Tradycyjnie taksówkarz nie chce włączyć licznika, tylko ustala cenę z góry. Nie mamy czasu, więc zgadzam się na 200 baht. Lekkie przegięcie, bo dosyć blisko było. Ale Chinatown fajne, uliczne życie, masa ludzi, jedzą, piją, gadają. Trochę chodzimy, robi się późno, wracamy.
Zamawiam taxi na rano (500 baht) i spać. Na ulicy grają do jakiejś pierwszej, idzie wytrzymać.