Chcemy coś zjeść, idziemy do jakiejś knajpy, niby blisko, ale trzeba przejść przez szeroką ulicę, pasów jakoś nie widać, chodniki ledwo ledwo, wszyscy tu jeżdżą samochodami. I większość to ogromne pick-upy. Knajpa zamknięta, otwarte tylko fast-foody. Więc lądujemy w lokalnym spożywczym na dziale z delikatesami, guacamole super. W auto i w trasę. Mylę trasę, więc pół godziny w plecy. Dojeżdżamy do granicy Arizony z Utah, obok jest Visitors Center, wjeżdżamy. Informują, że trzeba jechać dalej, więc jedziemy, wcześniej toalety. Do okienka kolejka, potem 8$ od głowy, dziecko 3 lata gratis, karta America the Beautiful nie obowiązuje, bo to tereny Indian Navajo.
Dolinę Monumentów zwiedza się jeżdżąc własnym autem od punktu widokowego do punktu. Jest ich bodajże 12. Podjeżdżają tam też duże, otwarte busy z turystami (głównie Azjaci), więc wnioskuję, że tak też można zwiedzać.
Całość robi oszałamiające wrażenie, ogromna przestrzeń, formy skalne nie z tego świata, do tego mamy świetną pogodę, słońce i lekkie chmurki. Niespiesznie jeździmy od punktu do punktu, masa zdjęć, kto to będzie potem sortował…
Ludzi trochę jest, ale w tych przestrzeniach nawet nie przeszkadzają, chyba, że podjedzie autokar:)