Standardowe motelowe śniadanie, pakowanie i kierunek Visitors Center. Ciężko tu zaparkować, zresztą limit czasu (1h). Jakoś się udaje, rozmawiamy z rangerką, gdzie można z wózkiem a gdzie trzeba piechotą. Jedziemy na Sunset Point, zostawiamy auto i z dzieckiem (trochę idzie, ale raczej trzeba je nieść) schodzimy Navajo Loop. Ale nie do końca, bo dziecko ciężkie:)
Widoki oczywiście świetne, nie spodziewaliśmy się tego, dopisałem ten Bryce do programu jakoś bez przekonania. I takie miłe rozczarowanie.
Potem już z wózkiem do Sunrise Point i do General Store, coś jemy i pijemy. Kawa z maszyny słaba jak zawsze, mimo, że sygnowana Starbucksem.
Park jest dobrze zorganizowany, jeździ shuttle bus, są ścieżki rowerowe, oczywiście wytyczone szlaki, mapy, itd. Bardzo tu dużo starszych ludzi. Główną atrakcją parku jest kanion Bryce, gdzie wyznaczone są liczne szlaki oraz otaczające wszystko lasy. Ach te pachnące pinie…
Cały czas dopisuje nam świetna pogoda, więc jeszcze trochę snujemy się po parku, w końcu głodni wyjeżdżamy.
Po drodze próbujemy jeszcze zapisać się na loterię do wejścia do Wave (limit 64 osoby dziennie, z czego 16 może się zapisać na dwa dni przed). Ale niestety bezskutecznie, system cały czas nas odrzuca, bo znajdujemy się za daleko. Cóż, może kiedy indziej.