Dzisiaj ładna pogoda i nasz ostatni dzień. W końcu wygrzebujemy się, ostatnie pakowanie, check-out i zostawiamy bagaże w recepcji (gratis). Na Manhattan pociągiem LIRR (5$ od osoby), szybko i prawie bez przystanków. Wysiadamy na Grand Central, jej, jaki ten dworzec jest duży, jaki ładny i czyściutki. W międzyczasie przestaje działać mi Internet na e-sim, myślałem, że przekroczyłem limit, ale uświadomiłem sobie, że karta była na 15dni… Z jakiegoś stoiska zgarniamy papierową mapkę i wracamy do analogu. Najpierw Lexington, potem Park Ave idziemy w dół Manhattanu. Chcemy zobaczyć fajne metalowe rzeźby, które stoją chyba między 34 a 38 ulicą, ale nie możemy znaleźć. Pytamy po sąsiedzku, dzisiaj rano zdemontowali, cóż…
Obowiązkowo Starbucks i dochodzimy do Little Italy, potem Chinatown. Jakie to miasto jest różnorodne, niesamowite wręcz. We włoskiej dzielnicy zamknięta ulica, tłum, knajpy, stoliki, przecinamy Canal Street i jesteśmy w chińskiej, tu stragany warzywne, pokazy papierowych smoków, restauracje. Kupujemy coś na wynos i szybciutko do metra, szukamy linii E. Jesteśmy na stacji, tu info na słupie, że dzisiaj E nie zatrzymuje się na tej stacji, podjeżdżamy na inną i tam już jest. Nie szukamy nawet J i Z, bo te w weekend miały nie chodzić na Jamaicę.
Hotel, przebierka, 10 min spaceru i wsiadamy do AirTraina (8,5$ od osoby), Terminal 8, check-in, miły pan z obsługi pozwala nam zaczekować bagaże w gratisie, więc będzie trochę lżej, zostanie wózek, dwa plecaki i jeden mniejszy. Nie ma gdzie usiąść, pod ścianą zjadamy chińczyka, jest niezły, choć już zimny.
Samolot duży, British Airways, Boening 777.