Rano zmieniamy hotel na tańszy (11$) i w lepszej lokalizacji. Zostawiamy rzeczy i na miasto. Jak zwykle włóczymy się bez specjalnego celu, trochę zakupów i zwiedzania. Przy okazji staramy się załatwić wyjazd do Ha Long, bo to, jak czytałem 'must-see' Wietnamu.
Hanoi: niska zabudowa, raczej ruderowata, masa skuterów jeżdżących we wszystkich kierunkach, pozornie bez ładu i składu, ogólny bałagan i rozgardiasz, ale mi się podoba. Ludzie bardzo sympatyczni, ale na początku nie wykazaliśmy się odpowiednią asertywnością i zostaliśmy kilka razy naciągnięci: a to na ananasa a to na jakieś zdjęcie, itd. Ale minęło trochę czasu i już bezproblemowo radziliśmy sobie w takich sytuacjach.
Ceny: generalnie jest tanio, szczególnie na ulicach i straganach, ale w sklepach, tym bardziej firmowych jest już podobnie jak w Polsce. Poza tym cała masa podróbek, które też nie są najtańsze (pewnie dla turystów). Życie koncentruje się na ulicach, odbywa się tam gotowanie, pranie i imprezy. Widać, że ci ludzie jakoś żyją ze sobą razem...
Ciekawostką jest ruch na ulicach; nie są respektowane żadne światła, skutery jeżdżą pod prąd, ludzie chodzą po ulicy, wszyscy trąbią, dając w ten sposób do zrozumienia, ze jadą i żeby uważać. Niby bajzel, ale jakoś nikt na nikogo nie wjeżdża, nie krzyczy, bez nerwów i kłótni. Wszystko odbywa się jakoś spokojnie, bez żadnej zaciętości. Dodam jeszcze, ze skuter jest tutaj podstawowym środkiem transportu, jeżdżą na nim całe rodziny (nawet 4 osobowe), przewożone są duże ilości różnych towarów, często tworząc niezłą przymocowaną do skutera piramidkę. O ile prowadzący skuter zwykle ma kask, to jeśli przewozi dziecko, ono już kasku nie posiada.
Idziemy też nad jezioro, które jest w centrum miasta, wszędzie sporo ludzi; spacerują, biesiadują, itd. Odpuszczamy za to wizytę w mauzoleum Ho Chi Minha, twórcy państwa i chyba pierwszego sekretarza partii. zresztą i tak podobno jest zamknięte.
Tak samo, jak w dniu wczorajszym, ok. 24-ej wszystko się zamyka i pustoszeje.
Kilka słów o wycieczce do Ha Long; w hotelu oferowali dwudniowy wyjazd za 42$ od osoby. W cenie: przejazd nad zatokę i z powrotem, rejs z wyżywieniem i nocleg na łódce. Starym zwyczajem starałem się znaleźć coś taniej na mieście. A tutaj ceny rozmaite; od 60$ do nawet 150$. W końcu pomyślałem sobie, że oferta z naszego hotelu nie jest taka zła, ale jak przyszło do konkretów okazało się, że kosztuje ponad 60$. Niestety, wpływ na to miał termin; w Wietnamie trwał długi weekend, związany z 1 maja. W końcu to święto ludzi pracy a Wietnam to kraj socjalistyczny. Ale personel hotelu w osobie sympatycznego recepcjonisty się zrehabilitował i pomógł nam znaleźć inna opcję na kolejny dzień. Ale o tym w kolejny poście.