Geoblog.pl    Piotro    Podróże    Hong Kong, Hanoi, Ha Long, Bangkok    Cat Ba zamiast Ha Long
Zwiń mapę
2013
30
kwi

Cat Ba zamiast Ha Long

 
Wietnam
Wietnam, Cát Bà
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11110 km
 
Pobudka wczesnym rankiem; taxi na dworzec autobusowy (70k VND), tam kupujemy bilet do Cat Ba, wyspę przy zatoce Ha Long. Bilet obejmuje przejazd na wybrzeże, łódkę na wyspę i transfer do miasta. To wszystko za 220k VND, czyli ok 10$ od osoby. Dystans nie jest daleki, ale cała podróż trwa ok. 5h, z czego 3h zajmuje pokonanie 100km na wybrzeże. Ale co się dziwić, jeśli wszędzie są skutery, kierowca wolno jedzie i na dodatek ciągle trąbi. Poza czasem wszystko przebiega dosyć sprawnie, dojeżdżamy/dopływamy na miejsce i zaczynają się schody. Feralne święta spowodowały, że jest tutaj masa ludzi i to niestety wpływa niekorzystnie na ceny i nasze próby ich zmniejszenia. Pokoi nie ma lub są o wiele droższe niż w Hanoi, za rejs do Ha Long chcą podobne pieniądze jak tam. Cóż, zniechęceni tym wszystkim chcemy nawet wracać z powrotem. Tym bardziej, że pogoda jest słaba. Ale w końcu udaje się: znajdujemy pokój za 250k VND i wynajmujemy łódkę na prywatny rejs po zatoce Cat Ba. Ma być podobnie, jak w Ha Long, tylko bliżej i mniej tłocznie. Pokój oczywiście nie jest najwyższych lotów, ale trudno, co robić, to tylko jedna noc. Łódka jest drewnianą krypą napędzaną pyrkoczącym motorkiem a 'skiper' nie zna słowa po angielsku. Ale faktycznie widoki w zatoce są niesamowite, sterczące z wody skały, urokliwe miniaturowe plaże. Na jednej z nich zresztą lądujemy i mamy okazję trochę popływać. Jest fajnie, tym bardziej, że nagle wyszło słońce i całkiem mocno daje. W sumie to wszystko trwa sporo ponad 3h, pod koniec jest trochę monotonnie, bo krajobrazy cały czas takie same, ale uważam, że warto. Widoki są naprawdę niezłe. Wracamy i idziemy na miasto, czy raczej na miasteczko. Jemy ananasa, pijemy sok z kokosa, jemy wietnamską zupę. Generalnie trwa fiesta, na głównej ulicy miasta, tutejszym Monciaku, przewalają się tłumy i świętują, pewnie jutrzejsze 1 maja. W pewnym momencie zauważamy wśród ludzi jakiś popłoch, zaczynają się krzątać, zwijać kramy, odpalać skuterki, przyśpieszają kroku. Co się okazuje: z nieba najpierw spada kilka kropel, za to potem rozpętuje się burza z piorunami. Ledwo się schowaliśmy w grupie pod jakimś parasolem, bo padało naprawdę ostro. I to całkiem długo, więc w końcu przytuliliśmy się do jakieś knajpki i przy piwku chcieliśmy przeczekać ulewę. Niestety knajpa tradycyjnie została zamknięta o 24:00 a deszcz ciągle lał, całe szczęście, że ze zmienną częstotliwością. Do miejsca naszego pobytu docieramy całkowicie zmoczeni i całkiem zmoczone są nasze rzeczy, które suszyły się na balkonie po wycieczce łódką. Gospodarz oczywiście poszedł spać, wcześniej ryglując drzwi. Budzimy go i sami kładziemy się spać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Piotro
Piotr O
zwiedził 18% świata (36 państw)
Zasoby: 298 wpisów298 21 komentarzy21 955 zdjęć955 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.05.2019 - 17.11.2019
 
 
21.06.2018 - 30.06.2018
 
 
08.03.2018 - 25.03.2018