Dzisiaj dzień relaksu, dzieci spią do południa a ja wmawiam sobie, że to jeszcze pozostałośc po jet lagu. Korzystając z okazji pobiegałem rano po plaży, co przypłaciłem kilkoma ogromnymi odciskami. Pozytyw, że dotarłem do pobliskiej Candolim Beach, która szczerze mówiąc niczym nie różniła się od naszych Calangute i Baga.
Pomału zaczynamy się orientować w lokalnych potrawach i testujemy je w różnych miejscach. Jako kryterium droga/tania knajpa przyjęliśmy cenę naszych ulubionych 'sweet lassi' i 'masala tea'. Najdrożej znaleźliśmy po 100 rupii, czyli jakieś 5 zł. Jakieś małe zakupy i w końcu znajdujemy jakieś otwarte biuro podróży, gdzie chcemy zasięgnąć informacji o lokalnych atrakcjach. Okazuje się, że poza sezonem jest słabo: pchli targ w Anjuna nieczynny, nie można wypłynąć w morze, żeby zobaczyć delfiny, itd. Podpytujemy w kwestii Hampi, ruin dawnej stolicy położonych jakieś 600 km w głąb lądu. Wcześniej grzebałem trochę w necie, ale bez konkretneo efektu. Fakty są takie: na miejsce można dojechać tylko pociągiem (jeden dziennie i nie we wszystkie dni tygodnia) lub lokalnym busem. To pierwsze - 7h, drugie - ok. 10h. W sezonie są jeszcze jakieś autokary, nawet nocne, chociaż opinie na ich temat były przeważąjąco złe. Za pośrednictwem agenta kupujemy 3 bilety na jutrzejszy ranny pociąg do Hospet: chyba trochę drogo, bo po 400 rupii za sztukę, ale da nam to chwilkę snu więcej. Niestety nie ma żadnych wolnych biletów na powrót, ale postanawiamy zaryzykować i jeśli nie uda nam się ich kupić na miejscu, to po prostu kupimy tzw. general ticket, bez miejscówki. W najgorszym razie powrotną podróż spędzimy na stojąco, zobaczymy.
Jeszcze spacer po plaży i odganianie się od sprzedawców, którzy są upierdliwi ponad miarę. W końcu daliśmy im trochę zarobić i poszli sobie. Jako ciekawostka; żółta koszulka z napisem Goa kosztowała 650 rupii, w końcu zmieniła właściciela za 100:)
Czas poza sezonem też ma swoje uroki; mimo, że w hotelu nie będzie nas przez jedną dobę, nie musimy się wyprowadzać z pokoju i możemy zostawić tam rzeczy.
Znowu kładziemy się po północy...