Lądujemy o 3:45, raczej niewyspani. Odprawa w Tel Avivie: drobiazgowe pytania, ja zostaję zatrzymany do dalszej kontroli, ale po kilkudziesięciu minutach oczekiwania okazuje się, że jednak mogę wjechać na teren Izraela. Jeszcze ostatnia bramka, jakiś mały problem z przejściem, kolejne pytania. W końcu się udało. Jest wcześnie rano, więc nawet nie myślimy o miejskich środkach komunikacji, kierujemy się do tzw. szerut taxi (małe busy tuż przy wejściu z lotniska). Za 64 szekle (dla łatwego przelicznika 1 szekel = 1 złoty) mamy być dowiezieni bezpośrednio do hotelu w Jerozolimie.
Jedyny problem w tym, ze nie mamy jeszcze żadnego hotelu, bo nie miałem czasu nic zarezerwować. Sprawdziłem tylko ceny i te nie są zachęcające: najtaniej było poza starym miastem, 68$ za dwójkę z łazienką. Cóż, jest drożej niż Europie...