Geoblog.pl    Piotro    Podróże    Przez Singapur do Tajlandii    Ko Phi Phi - rozczarowanie
Zwiń mapę
2015
04
gru

Ko Phi Phi - rozczarowanie

 
Tajlandia
Tajlandia, Ko Phi Phi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15614 km
 
Poranne śniadanie na plaży, busik na przystań, prom i płyniemy na Phi Phi. Pogoda spoko, wiaterek, słoneczko, chmurki. Po jakiejś godzinie jesteśmy. Idziemy przez tłum naganiaczy i miasteczko straganów w poszukiwaniu jakiegoś miejsca do spania. Po drodze kilka 'resortów', ale ceny jakieś wydumane. Żeby dłużej nie chodzić, bo żar się z nieba leje, bierzemy w końcu jakiś pokój, cena spoko, standard mizerny. Damy radę, tylko jedna noc. Idziemy się przejść i mamy raczej złe odczucia. Niewątpliwie ładne okoliczności przyrody zostały bezwzględnie zniszczone przez komerchę: budynki bez ładu, składu i jakiegokolwiek pomyślunku, wszędzie naganiacze, ceny, nawet w sklepie 7-11 wyższe niż gdziekolwiek indziej, tu jakaś budowa, tam śmietnik. A kiedyś musiało tu być pięknie. Do tego wszystko stłoczone na niewielkiej przestrzeni, co jeszcze potęguje przygnębiające wrażenie. Jestem tu pierwszy i mam nadzieję ostatni raz.
Plaże od strony przystani dla promów raczej małe, wszędzie parkują łódki, 'long taile' i motorówki. Nie tylko parkują, ale i hałasują i smrodzą, co chwila jakaś dopływa/odpływa. Idziemy na drugą stronę wyspy, jest wąska, to tylko parę minut, droga wąskimi uliczkami, po obu stronach stragany. Tu jakby trochę ładniej, ale jak w starym dowcipie, niesmak pozostał. Z żalem wspominamy Ko Lantę...
Słońce daje mocno, my cały czas rozważamy wycieczkę na Phi Phi Leh. Bo wyspy Phi Phi są dwie: Don i właśnie Leh, na której kręcono film Niebiańska plaża z Leonardo di Caprio (plaża Maya Beach). I to był pewnie początek końca tych wysp, szczególnie Phi Phi Don, której dziewiczą przyrodę bezmyślnie zabudowano i to nawet nie jakimiś luksusowymi resortami (chociaż kilka pewnie takich jest). Nie to żebym był zwolennikiem takich ośrodków, ale mam wrażenie, że w ich otoczeniu jakoś bardziej się dba o porządek. Wracając do wycieczki na Leh: podstawowym punktem jej programu jest wizyta na plaży znanej z filmu, podobno jednej z najładniejszych na świecie. Podczas spaceru taką wycieczkę chce Ci sprzedać co drugi tubylec i wszyscy krzyczą za to 1500bath, całość na 'private boat'. Myślimy...
Póki co wypożyczamy kajak (200bath za pierwszą godzinę, potem po 100i płyniemy na pobliską plażę małp (Monkey Beach). Do plaży dojazd jest możliwy tylko od morza, od strony lądu porasta ją gęsty las. Jest nieduża, ale za to ile ludzi, pewnie grubo ponad setka, zero intymności, dramat. Wszędzie przycumowane łódki, mniejsze i większe, motorówki z muzyką na full, itd. Policzyłem łódki, których pasażerowie byli na plaży i było ich 25. Największą atrakcją plaży są wścibskie małpy, które nie mają żadnych oporów przed grzebaniem w rzeczach turystów w poszukiwaniu jedzenia. Są przy tym dosyć agresywne, jedna dobierała się do naszego plecaka a kiedy chciałem ją przegonić, przyjęła postawę, jakby do ataku, otworzyła pysk i zaczęła na mnie fukać. Na wszelki wypadek uzbroiłem się w kij i jakoś udało się odzyskać plecak, ale napędziła nam trochę stracha...
Potem jeszcze ni z tego, ni z owego lunął deszcz, potem znowu słońce. Jakbym miał opisać Monkey Beach w kilku słowach: wredne małpy, tłum ludzi, wszędzie śmiecie. Gorąco polecam:)
Zniesmaczeni już zupełnie zarzucamy pomysł wizyty na Maya Beach idziemy za to na punkt widokowy, jakieś 3,5km przez las. Droga świetna, powyginana kostka, śmiecie, potem droga szutrowa z błotem. W połowie z przyczepionej informacji dowiadujemy się, że punkt widokowy jest własnością prywatną i wejście do niego kosztuje 30bath od osoby, nieźle... W końcu jesteśmy, widok naprawdę niezły, dopiero stąd można zobaczyć Phi Phi w całej krasie: północna i południowa część w skałach, porośnięte gęstym lasem są połączone wąskim przesmykiem z plażami po obu stronach.
Zapadł zmrok, więc będziemy mieli okazję się przekonać, czy sława Phi Phi, jako jednej z największych imprezowni Tajlandii jest zasłużona.
Fakt, dzieje się: tabuny małolactwa przetaczają się z baru do baru, głośna muzyka, naganiacze, na plaży tańce i standardowe zabawy z ogniem, żonglerka i przechodzenie pod płonącą poprzeczką. Próbujemy się trochę znieczulić alkoholem i wracamy spać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Piotro
Piotr O
zwiedził 18% świata (36 państw)
Zasoby: 298 wpisów298 21 komentarzy21 955 zdjęć955 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.05.2019 - 17.11.2019
 
 
21.06.2018 - 30.06.2018
 
 
08.03.2018 - 25.03.2018