Niezłe śniadanie i przenosimy się do nowego hotelu (w obecnym nie mieli już miejsc). Teraz mieszkamy w hotelu Enderun, też nie drogo (25€ za noc) i nawet jakby lekki luksus. Przynajmniej tak się stylizują:)
Do Starego Miasta też blisko, zahaczamy o Grand Bazaar i jakieś sklepiki, idziemy do Błękitnego Meczetu. W środku trochę czuć znoszonymi skarpetami, pewnie dlatego, że wszyscy zdjęli buty. Sporo ludzi, ale więcej zwiedzających niż modlących się. Wnętrza robią wrażenie, podobnie jak tradycyjny podział na męską i żeńską strefę modlitwy. Oczywiście ta męska jest w centralnie usytuowana i ogromna a ta druga wciśnięta gdzieś z tyłu i malutka. Delikatna dyskryminacja, cóż...
Wstępujemy na Hipodrom, oglądamy kolumny stare jak świat i wracamy do hotelu trochę się ubrać, bo zimnawo. Potem idziemy nad Bosfor do Eminonu, tam się szwendamy, przechodzimy na drugą stronę mostem Galata. Knajpki rybne pełne ludzi. Trochę mży i już ciemno, ale wędkarzy mnóstwo.
W końcu wracamy...