Śniadanie całkiem ok i znowu na plażę. Żeby nie siedzieć bezczynnie robimy sobie dosyć długi (prawie 7km w jedną stronę) spacer do jedynego pola golfowego na Kubie, które jest przy pierwszej wybudowanej tu willi. W 1928 roku przez jakiegoś amerykańskiego milionera. Willa z zielonym dachem. Wracamy umęczeni, bo żar się z nieba leje.
Kolacja, zakupy i spać.