Pogoda chyba nietypowo słaba, tylko 20 stopni i zachmurzenie, sprawdzam w necie - jutro ma być ponad 20 stopni więcej. Ponieważ słońca brak a temperatura sprzyja przemieszczaniu się, postanawiamy jeszcze dzisiaj zmienić miejsce, po śniadaniu wsiadamy w taxi, kurs na dworzec autobusowy i kupujemy bilety na Suprabus do Marrakeszu. Na 12-tą już nie było, więc na 14:30. Taksówkarz przy hotelu chciał 100d, bierzemy pierwszego innego, u tego cena o połowę mniejsza. Z angielskim u niego słabo, więc nasza konwersacja jest po hiszpańsku i nie jest łatwo, ale jakoś idzie.
Wracamy, jeszcze spacer promenadą, coś jemy, średnia pizza i panini i na dworzec. Generalnie jakiś przygnębiający ten Agadir, poza plażą i typowymi rozrywkami, jak to w kurorcie, nie ma tu chyba nic do roboty.
Mimo biletów (110d od głowy) musimy jeszcze dokupić jakieś kwitki na bagaż (dwie walizki, w sumie 10d) i cierpliwie czekamy na busa. Jest jakieś zamieszanie, przyjeżdża wcześniejszy, ale to nie ten, w końcu jedziemy, spóźnił się tylko 30 minut.