Śniadanie, spacer, jakieś drobne zakupy, aura przyjemna, nawet ciutkę słońca, w miarę ciepło i przyjemnie. Generalnie Lima a przynajmniej dzielnica Miraflores to dosyć sympatyczne miejsce. Nie ma tu co prawda takich marketingowych atrakcji, jak w Rio, ale wydaje się, że to miłe miejsce do życia. Chodzimy chyba główną ulicą miasta, która jest dzisiaj zamknięta dla ruchu samochodowego (potem okazuje się, że tylko do 13-ej). Wszystko otwarte, ludzie spacerują, nawet zaświeciło słońce, chyba po raz pierwszy podczas naszej wycieczki. Wokół jakieś bazarki z pamiątkami, coś wszystko pod hasłem ‚Inca’. W ogóle, to jest też masa produktów wykorzystujących tą nazwę, m.in. Inca Cola (smakuje jak stara polska oranżada).
Taksówką jedziemy na lotnisko, lot do Cuzco, czyli z poziomu zero znajdziemy się na 3400 metrów.