Krótki spacer po mieście, jest nieźle klimatyczne, stare budynki, wszystko kryte dachówką, podoba mi się tutaj. Na chorobę wysokogórską kupujemy jakieś specyfiki, miejmy nadzieję, że pomogą.
O 15:37 mamy pociąg z Ollantaytambo do Machu Picchu a właściwie do Aguas Calientes. Sposobów na dostanie się do mieściny o tej dźwięcznej afrykańskiej nazwie nie ma dużo: lokalny bus, pewnie najtańszy, ale i najbardziej upierdliwy i czasochłonny, bus turystyczny, taxi bezpośrednie i taxi, które zatrzyma się dodatkowo w kilku tzw. atrakcjach turystycznych. Na te dwie ostatnie opcje próbował nas namówić wczorajszy taksówkarz, ale coś za dużo chciał. W efekcie, bez zbytnich poszukiwań bierzemy taxi z hotelu, koszt 180 soli. I po drodze mamy zobaczyć Pisaq, Chinchero i może Ollantaytambo, jak zdążymy.