Lotnisko w Las Vegas puste, nic dziwnego, jest po pierwszej w nocy. Trochę czekamy na wózek, potem busem do wypożyczalni, gdzie mam zamówione auta, dzięki Bogu jeszcze się nie zamknęli. Podpisuję papiery, jest auto, ale bez fotelika, wracam, pani mówi, że fotelik da mi koleś w budce na parkingu, ale tam nikogo nie ma. Więc mówi, gdzie są foteliki i sam biorę. Jedziemy do hotelu Relax Stay Hotel at Bold Coast Strip.
I teraz najlepsze: recepcjonistka mówi, że rezerwacja została anulowana, bo nie pojawiliśmy się do 23:59. A poza tym mają pełne obłożenie, żadnych wolnych pokoi i nic więcej nie może dla mnie zrobić. Ewentualne reklamacje do pośrednika, którym w tym przypadku była Agoda. Nie mam pana płaszcza i już.
Rozpoczynam więc konwersacje z Agodą, trwają i nic z nich nie wynika, okrągłe zdania, tak, rozumieją i ubolewają, przepraszają, skontaktują się z hotelem, ale hotel nie odpowiada, itd., itp. A my w aucie, jest druga w nocy. Próbuję znaleźć jakiś inny hotel, ale to niemożliwe, jest noc, sobota, a np. na bookingu rezerwacje są możliwe od dnia jutrzejszego. Więc herbata w Macu i przejażdżki po Vegas.
Ok. 6-ej próbujemy bezpośrednio z hotelami, odwiedzamy ich chyba z 5, ale wszędzie mieli komplet po sobocie, goście muszą się wyprowadzić, trzeba posprzątać, zapraszają najchętniej o 15:00 a wcześniej można się dowiadywać.
Z nudów jedziemy na zakupy do Walmart, ogromny jest, tam śniadanie, potem do jakiegoś outletu. Cały czas trwa dialog z Agodą, ale nic z niego nie wynika, nie wiem nawet, czy druga noc w opłaconym hotelu jest aktualna.
Zdegustowany klikam inny hotel i w końcu relaksujemy się na basenie. Zmęczeni padamy i towarzystwo nawet nie ma siły, żeby iść wieczorem na miasto:)