Śniadanie w hotelu, nawet są kiełbaski, ale generalnie na słodko. Idziemy a raczej jedziemy się rozejrzeć, tuż obok hotelu strzałka na Scenic View, podjeżdżamy. Krótki spacer i fajne widoki na rzekę Kolorado, taki mini kanion i tamę, ładne bardzo. Kawa w Starbucks i odwiedzamy tzw. ukrytą atrakcję, czyli jaskinię przy stacji Shell. Ukryta, bo podobno wiedzą o niej tylko wtajemniczeni, ale ilość samochodów i turystów wcale na to nie wskazuje:)
Kolejka do ujęcia, kilka fotek i Hanging Gardens Trail, jakiś kilometr spaceru i jaskinia z roślinami. Może być, niezłe widoki po drodze. Potem podjeżdżamy do tamy Glen Canyon, obok muzeum i taras widokowy. Warto zobaczyć, są toalety, woda i mini placyk zabaw dla dzieci.
W programie jeszcze Horseshoe Bend, kilka kilometrów za miastem. Są strzałki, łatwo trafić, oczywiście miła pani w okienku pobiera opłaty. Karta American the Beautiful nie działa, więc wyskakujemy z 10$. Parkujemy, dziecko do wózka, bo śpi i idziemy trochę ponad kilometr. Droga szutrowa, da się jechać wózkiem. Ścieżką w obie strony idzie sporo ludzi. Są oczywiście też na miejscu blokując najlepsze miejsca do zrobienia zdjęć. Kolejna oblegana atrakcja turystyczna. Zbliża się zachód słońca więc wszyscy polują na najlepsze ujęcia, trudno się dopchać. Widzimy wszystkie nacje, najwięcej Azjatów, ale są też Polacy. Coś tam cykamy na tzw partyzanta, zza ramion osób stojących przy barierce. Słońce zachodzi, wracamy. Na koniec dnia urocze zakupy w Walmarcie.
Aaa, i jeszcze krótki update sytuacji z Agodą w temacie hotelu w LV: cały czas w tle trwała konwersacja, najpierw napisali, że hotel nie odpowiedział i zamykają temat, więc się zagotowałem i wyskrobałem reklamację. Poprosili o dowody, ż e lot był opóźniony, przesłałem. I w końcu zwrócili mi poniesiony koszt tego feralnego hotelu w Vegas. To było 200$, tyle zapłaciłem, resztę (80$) miałem dopłacić w hotelu. Niby spoko, ale lekki niesmak, że musiałem się z tym naszarpać pozostał.